poniedziałek, 20 lutego 2017

PARADISE LOST - GOTHIC [1991]


Paradise Lost załapało się jeszcze na bycie jednym z zespołów, który miał niebagatelny wpływ na kształtowanie się sceny doom metalowej. Podgatunek ten co prawda formalnie grany był już od dawna przez Black Sabbath, lecz pierwszym zespołem, o którym mówi się, że zaczął grać ten bardziej dzisiejszy doom był szwedzki Candlemass, który rozgłos uzyskał w drugiej połowie lat 80'.
Album ten nazywa się jednak "Gothic" i właściwie tu pojawia się wówczas świeży termin "metal gotycki".
Skoro już odnoszę się do tytułu, to warto przypomnieć, że chociażby artyści tacy jak malarze ery gotyckiej podkreślali mocno ekspresję postaci za pomocą pozy czy też wyrazu twarzy. Mówi się, że późnogotyccy artyści z upodobaniem prezentowali sceny męki i tortur, okaleczone i zdeformowane cierpieniem ciała Zbawiciela i świętych ludzi. Mrocznie.
Najwyraźniej panów z Paradise Lost coś zainspirowało być może nawet w gotyckich budowlach, które można znaleźć na terenie ich hrabstwa York w Anglii, z którego to pochodzi też równie znany zespół doomowy My Dying Bride.
Na początku albumu w tytułowym utworze jest jeszcze dość lekko i melodycznie, słyszymy nawet kobiecy śpiew zapewne w stylu tamtego okresu. Urzekający utwór, wprowadza w trans i sprawia, że jesteśmy ciekawi co też będzie kolejnym etapem tej podróży. Otóż kolejny utwór pokazuje nam brutalniejszą stronę tego albumu, tu już naprawdę wali ziemią znad grobu, tytuł "Dead Emotion" jak i tekst mówią chyba same za siebie, to już właśnie jakby ta sztuka późnogotycka w pełnej krasie.
Co prawda nie miałem zamiaru opisywać poszczególnych utworów ale tylko powiem, że w trzecim Nick Holmes zamiast growlować nie po raz ostatni na tym albumie fajnie wykorzystuje basową głębię swego głosu, co świetnie współgra z muzyką i jest jeszcze bardziej atmosferycznie.
Tak więc proszę państwa album "Gothic" raz wprowadza w trans, urzeka swoimi melodiami, potem ze zdwojoną siłą kieruje na nas podmuch martwej stęchlizny, która potrafi tutaj człowieka odurzyć.
Nie najlepsza produkcja to w tym przypadku zaleta, ten brud to świetna przestrzeń dla tych wszystkich nut. Wolę taki dźwięk niż to całe bezduszne wypolerowanie i dopieszczenie w albumach, które mają być z założenia bardzo ekspresywne i którym pomaga specyficzny i niepowtarzalny klimat jak np. na arcydziele Katatonii - Dance of December Souls. Mówię tu właśnie o muzyce z gatunku doom.
Mówiłem już jakby trochę o możliwościach Nicka Holmesa, który ma głęboki growl, też bardzo brudny i ciężki a więc jego wokalny performerance to duży plus tej płyty.
Gitara rytmiczna jest głośna zwykle przy szybszych, cięższych partiach, lecz gdy nadchodzi kolejny nawiedzony lead to wszystko kręci się wokół niego.
Generalnie płyta jest dość różnorodna melodycznie i w tempach i nie mamy żadnych deja-vu przez te 40 minut.
Gothic robi na mnie co raz większe wrażenie za każdym przesłuchaniem, od kilku dni się o tym przekonuję.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz