czwartek, 23 lutego 2017

MAYHEM - DE MYSTERIIS DOM SATHANAS [1994]



Transylwańskie lasy, grobowa mgła otaczająca cię zewsząd...nie masz dokąd uciekać. Rozglądasz się rozpaczliwie wokół w poszukiwaniu ratunku, ale nie ma już dla ciebie nadziei. Desperacko pragniesz stąd uciec, zdajesz się już jedynie na swoje zwierzęce instynkty przetrwania... lecz oto posępnie wiszący na niebie mroźny księżyc nie pozostawia ci żadnych złudzeń. Twe imię zostało po tysiąckroć przeklęte na wieki, a jedyne co tu odnalazłeś to wiekuista śmierć. Brzmi znajomo? Tak... można to wszystko przeżyć wypełniając swoje głośniki złowrogimi dźwiękami De Mysteriis Dom Sathanas. Debiut Mayhem to krążek, który wytyczył pewną ścieżkę w muzyce blackmetalowej, jest to absolutny kult. Nie tylko ze względu na owiane legendą historie dotyczące zespołu, które większość z was powinna przynajmniej kojarzyć. Niewiele albumów może poszczycić się tak nieporównywalnym klimatem jak ten. Złowieszcza, grobowa aura, która unosi się smętnie ponad tymi zwiastującymi śmierć, dewastującymi dźwiękami, odbierze ci jakąkolwiek nadzieję i chęć do życia, te riffy niosą zagładę, są niczym tnąca bezlitośnie kosa Ponurego Żniwiarza.
Nie inaczej jest z wokalem, zalatującym zgnilizną i przywołującym na myśl wybudzonego z wiecznego snu umarłego. Śmierć i pożoga są tu obecne w każdym dźwięku, w każdym wycharczanym słowie, w każdym wybiciu werbla. Ta cmentarna atmosfera jest wręcz namacalna, ale ten kult trzeba poczuć samemu, samemu przeżyć te 46 minut grozy i oddać się tej posępnej atmosferze. Ale uważajcie, bo kiedy jest zimno i kiedy jest ciemno...mroźny księżyc może was opętać.

Ocena:10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz